portfolio ilustratora Jakuba Miłka
Więcej portretów na moim koncie instagram @jakub_milek
Poniżej prezentuję przykładowe realizacje okładek książek i ebooków. Trzy z poniższych to książki których jestem autorem.
Co?
Namalować i narysować mogę wszystko i jak widać w niemal w każdym stylu. Bo rysownik / ilustrator nie ma takich ograniczeń technicznych jak np. fotograf. Jak widzisz mam w swoim portfolio ilustratora kilka stylów do wyboru. Potrafię zrobić ilustrację w czyimś stylu (wymaga to po prostu trochę więcej czasu).
Najbardziej fascynuje mnie ilustracja fantasy, concept-art i rysunki, które wywołują uśmiech na twarzach ludzi a zwłaszcza robienie grafik dla dzieci. Uwielbiam też malować portrety – .mam cały kanał intsagramowy o tej tematyce:
Muszę chyba też nadmienić. że swobodnie ogarniam wszelkiego rodzaju projekty graficzne do internetu i na potrzeby druku. Zajmowałem się tym wiele lat. Teraz swobodnie łączę ilustrowanie z projektowaniem graficznym. Pozwala mi to tworzyć:
Jak?
Obrazy tworzę zazwyczaj w technikach cyfrowych: digital painting i matte painting. Choć na wyraźne życzenie klientów sięgam po mniej doskonałe i wolniejsze ale za to szlachetniejsze, tradycyjne techniki. Farby olejne, ołówek , akwarelę.
Kreskówki tworzę wyłącznie na komputerze za pomocą tabletu graficznego Wacoma. Powstają co prawda jako szkice w Photoshopie, ale finalny rysunek powstaje w Illustratorze w tzw. krzywych. Pozwala to zastosować moje kreskówki do dowolnego celu, od gry mobilnej po animację a nawet billboard. Przede wszystkim pracuję jednak w Photoshopie.
Sytuacja ma się inanczej jeśli chodzi o bardziej realistyczne ilustracje i portrety. Tu najczęściej pracuję na moim ukochanym sprzęcie jakim jest iPad Pro12.9′. W tym przypadku używam jedynego słusznego oprogramowania – Procreate. Czasem, w wyjątkowych sytuacjach wykańczam projekt w Photoshpie.
Projekty graficzne pudełek, reklam, layoutów – takie bardziej techniczne rzeczy zazwyczaj robię w photoshopie lub ilustratorze. Choć powiem że mam sentyment do Corela bo był ze mną wiele lat i dobrze mi służył. Nawet teraz czasami coś w nim skubnę.
Dlaczego?
Maluję i projektuję ponieważ kocham to robić. Choć nie jest to najlepiej płatna praca jaką mógłbym zdobyć, to cenię sobie:
– swobodę działania
– kontakt z fajnymi, twórczymi ludźmi biznesu
– no i uwielbiam sam proces kreacji.
Zazwyczaj gdy robię ilustrację na zlecenie lub projekt graficzny i trzeba wykonać kilka grafik od podstaw. ..Mając jedynie wytyczne klienta, stosuję wypracowaną przeze mnie technikę inspiracji.
Polega ona na tym, że klient mówi czego oczekuje lub podsyła 7-10 przykładów które mu się podobają, a ja siadam wieczorem do wyszukiwarki obrazów google, wpisuję stosowne do tematu słowa kluczowe i przez 3 godziny lub więcej, oglądam obrazy. W ten sposób „przeładowuję” swój mózg. Tak, że po zamknięciu oczu widzę pod powiekami obrazy o tej tematyce ale inne od tych które zobaczyłem. To takie zjawisko jak wtedy gdy wraca się z grzybów i przymyka oczy a tam rosną najokazalsze sztuki ;-). Będąc w ten sposób naładowany kładę szkicownik koło łóżka i idę spać. Wtedy dopiero dzieje się prawdziwa magia! Mózg to jakoś tak ze sobą łączy, że po obudzeniu mam głowę pełną pomysłów, koncepcji a zapał twórczy wprost mnie rozsadza. Trwa to może przez 20 minut a potem zaczyna wygasać, dlatego szkicuję ile wlezie zaraz po obudzeniu. Tym sposobem powstają najlepsze koncepcje grafik, pomysły i pierwsze szkice. Potem już „tylko” wystarczy wykonać je na czysto :-).
Będąc dzieckiem zarysowywałem tony papieru, który z biura przynosiła mi moja Mama. Były to kilometrowe wstęgi z perforacją po bokach i na zgjęciach. Papier składał się w zygzak tworząc ogromy stos.
Przerysowywałem tak kolorowanki, lustracje do baśni, i moje ulubione książeczki z cyklu „Poczytaj mi mamo”.
Urywało się taką i kopiowało obrazki z książeczek. Na początku na szybie okiennej, a potem po prostu – patrząc i przerysowując. Mając nowe prace zamęczałem swoje przyszywane ciotki gdy do nas przychodziły i pokazywałem im swoje rysunki. A one zawsze miały dla mnie mnóstwo ochów i achów. Było to kluczowe bo miałem po co tworzyć kolejne obrazki. Tak to się zaczęło.
Kiedy miałem zaledwie parę lat, nauczyłem się operować nożyczkami. Zoperowałem misia, a w późniejszych latach pomagałem mojemu Ojcu wycinać ręcznie elementy z folii samoprzylepnej i w ten sposób zacząłem robić reklamy.
Swój pierwszy samodzielny szyld z folii na blasze ocynkowanej zrobiłem mając 18 lat – wciąż jeszcze bez udziału komputera. Wszystko przeliczane i skalowane ręcznie za pomocą – uwaga uwaga – matematyki. Tak… ona się czasem przydaje ;-). Nawet artystom. W ten sposób zaczęła się moja przygoda z reklamą i designem. Bardzo dla mnie ciekawe jest to, że ta reklama utworzona w 1999 r., dzisiaj t.j. W 2021 r. wisi jeszcze nad sklepem. To już przecież 22 lata! Może dlatego, że na reklamę prawie w ogóle nie pada bezpośrednie światło słoneczne a użyta folia była naprawdę dobra (ORACAL jakby ktoś pytał). Całość jest jeszcze w całkiem dobrym stanie.
Gdy poszedłem do liceum plastycznego myślałem, że będę artystą malarzem. Ale (chyba na drugim roku) jeden z nauczycieli wylał nam wszystkim na głowy kubeł zimnej wody mówiąc „wiecie, że najprawdopodobniej żaden z Was nie będzie artystą malarzem. Wylądujecie w agencjach reklamowych albo jako ekspedienci w supermarketach”.
…Ale by się teraz zdziwił ;-P.
Potem były studia gdzie najwyraźniej chciano zniechęcić mnie do malarstwa mówiąc co można malować i jak należy to robić. Tysiące „reguł”, które miały poprawić moje prace, a które zabijały artyzm, indywidualny styl i radość tworzenia (zaś w historii sztuki były notorycznie łamane przez mistrzów pędzla). Dopiero gdy przeczytałem, iż malarz – Boris Vallejo powiedział kiedyś, że – znając zasady masz prawo je świadomie łamać – (czy jakoś tak to było). Wtedy dopiero odzyskałem radość tworzenia i już nikt nie mógł mi zabronić malować tego co chciałem i tak jak chciałem.
Po studiach długo pracowałem jako grafik komputerowy. Projektowałem wszystkie rodzaje druków oraz grafiki na potrzeby internetu. Było tego naprawdę dużo. Następnie założyłem własne studio graficzne, w którym realizowałem przeróżne projekty graficzne na potrzeby reklamy i internetu: strony, ulotki, wizytówki, plakaty itd.
Następnie pracowałem na etacie jako handlowiec. Ilustracje tworząc przede wszystkim dla przyjemności i do książek.
Teraz ilustruję, tak jak chciałem – w pełnym wymiarze czasu. Bardzo mnie to cieszy, bo dzięki temu mam czas by uczyć się coraz to nowych stylów ilustracji i doskonalić ulubione z nich. O czym nie mogło być mowy gdym nie zajmowałem się tym na 100%. Myślę, że umiejętność malowania w kilkunastu stylach jest czymś co mnie wyróżnia na polskim rynku bo zazwyczaj ilustratorzy mają jeden styl którym są ograniczeni. A ja zawsze chętnie nauczę się kolejnego. Zazwyczaj wystarczy mi przeanalizować 10 ilustracji z danego stylu i trochę porysować aby przyswoić kolejny styl.
Ostatnio poszedłem jeszcze krok dalej i intensywnie rozwijam swój profil na Instagrmie na którym maluję portrety.
Jakub Miłek – rysownik ilustrator